Azersko-ormiańskie zawieszenie broni – sukces czy porażka Kremla ?

Armenia i Azerbejdżan podpisały zawieszeni broni. Jego gwarantem jest Rosja, która wysłała „siły pokojowe”. Wielu komentatorów ocenia to jako rosyjski sukces, a nawet  „geopolityczne zwycięstwo” (https://jamestown.org/program/karabakh-armistice-azerbaijani-national-triumph-russian-geopolitical-victory-part-one/).

Można jednak mieć poważne wątpliwości, czy tak jest w istocie. Obecny wynik  azersko-ormiańskiego konfliktu,  może prowadzić do oceny, że Rosja nie jest zdolna skutecznie wspomagać swego sojusznika, jakim była i do pewnego stopnia jest dotychczas Armenia. Może być to też sygnałem dla innych sojuszników Rosjan i powodem dla nich do namysłu,  jak dalece Moskwie można ufać.

Po pierwsze nie wiadomo jak trwałe okaże się obecne zawieszenie broni. Jest ono bardzo niekorzystne dla Armenii, która musi zrzec się większości zajmowanego dotychczas terytorium (pięciu z siedmiu zajmowanych podregionów). W chwili obecnej Ormianie, którzy mają się  z nich wycofać (co wiąże się z nową tragedią masowych przesiedleń, tym razem Ormian, a nie Azerów, jak miało to miejsce w latach 1999-1994), stawiają lokalnie opór i to nie Azerom ale siłom rosyjskim. W samej Armenii panuje skrajne niezadowolenie, które prowadzić może z dużym prawdopodobieństwem do usunięcia prezydenta Paszyniana. Mogłoby to budzić zadowolenie u Putina, bowiem Paszynian zaczął dystansować się od Moskwy. Z drugiej strony jednak niezadowolenie  Ormian skierowane jest nie tylko przeciw przegrywającemu wojnę własnemu prezydentowi, ale też przeciw Moskwie, która traktowana długo jako sojusznik,  nie udzieliła Armenii dostatecznej pomocy. Z dużym prawdopodobieństwem nasili to wśród Ormian sceptyczny namysł nad ich związkami z Rosją, które przecież nigdy nie były jednoznaczne.

                Po stronie Azerskiej świętuje się zwycięstwo, to jednak nie traktuje się go jako zwycięstwa ostatecznego. Dwa z siedmiu podregionów, w tym sam właściwy górny Karabach,  są wciąż w rękach Ormian. Tibilisi nie wyrzeka się tego terytorium i traktuje to jako terytorium okupowane.

                Wojska rosyjskie strzec mają transterytorialnej drogi łączącej Armenię z Karabachem (a przede wszystkim z jego stolicą Stepanakertem). Za sukces Moskwa traktować może, że jej „siły pokojowe” znalazły na obszarze postradzieckim i to dodatkowo na terytorium formalnie Azerbejdzanu. Z drugiej jednak strony znalazły się one na pierwszej linii potencjalnego frontu. Prawdopodobne jest, że żołnierze rosyjscy staną się tam przedmiotem sporadycznych ataków zarówno  jakiś niekontrolowanych sił azerskich jak i ormiańskich. Na wypadek ponownego wybuchu konfliktu znajdą się w samym jego środku.

                Moskwa jest co prawda inicjatorem zawieszenia broni, to jednak Ankara nie ma żadnego powodu, by traktować się za stronę przegraną. Wspomagała ona aktywnie Azerów i to oni okazali się góra w starciu zbrojnym. Sam przebieg działań wojennych dał obraz wyraźnej przewagi technologicznej broni pochodzenia tureckiego i izraelskiego (chodzi przede wszystkim o drony), nad pochodzącym przede wszystkim z Rosji uzbrojeniem Ormian.

                Ankara nie jest gwarantem obecnego zawieszenia broni, co może być komentowane jako rosyjski sukces. Z drugiej strony Ankara nie jest odpowiedzialna za dalszy rozwój wypadków, jeśli zawieszenie broni okaże w taki czy inny sposób nietrwałe. Turcy będą mogli przyglądać ewentualnym kłopotom rosyjskim i udzielając poparcia Tbilisi nawet je nasilać. Ankara dzięki przewadze Azerbejdżan umocniła swoje wpływy w rejonie Kaukazu.

                Dodatkowym czynnikiem, który należy brać pod uwagę, jest to że zwycięski Azerbejdżan  to państwo islamskiego. Konfrontacja z Islamem stanowi dla Rosji narastający problem, zarówno na jej granicach jak i wewnątrz Federacji, gdzie liczba Mahometan wciąż proporcjonalnie rośnie. Drobnym, ale do pewnego stopnia znamiennym faktem jest, że narodowy pisarz Czuwasji (republika w regionie srodkowego powołża) , gratulował Azerom zwycięstwa, poczuwając się do pokrewieństwa z nimi zarówno ze względu na religię (Czuwasi sa Mahometami) jak i etniczne związki z Turcją.

W przypadku Ormian istotna okazać się może trudna do oceny w chwili obecnej reakcja wpływowej ormiańskiej diaspory, do które należy dwie trzecie Ormian. Pytanie dotyczy tego, czy nie zacznie ona szukać inne rękojmi dla ormiańskich interesów jak tylko Moskwy.

Sukces Rosji jest więc dyskusyjny. Uprawnione jest pytanie, czy  obecne rozstrzygnięcie jest istotnie rosyjskim sukcesem czy  raczej głęboką porażką Kremla. Zdołał on zaledwie uratować resztki swoich wpływów, unikając niemal całkowitej ich utraty, w przypadku gdyby Azerowie uzyskali w tej wojnie 100% a nie tylko 80% zwycięstwo.

Sojusznicy Rosji, obserwując wynik wojny azersko-ormiańskiej,  mogą zacząć zadawać sobie pytanie, czy Rosja jest zdolna skutecznie wspomagać skutecznie swoich sojuszników, a wśród nich na poczesnym miejscu była dotychczas Armenia. W niewątpliwy sposób byłoby to dotkliwe dla prestiżu Kremla w obszarze jej wpływów i ogólnego przekonania o skuteczności polityki rosyjskiej. Biorąc pod uwagę w jak wielu miejscach na granicach Federacji sytuacja jest napięta lub zapalna pytanie to nabiera tym większego znaczenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.